Receive me – I am yours. Przyjmij mnie. Jestem Twój.
Oto jestem, do dyspozycji. Od teraz. Poślij mnie.
Nie chcę czekać na właściwy moment, na czas, w którym jako chrześcijanin będę bardziej gotowy do dawania świadectwa. Nie chcę czekać, bo w swoich oczach nigdy nie będę dostatecznie dobry. Nie potrafię spojrzeć na siebie tak, jak patrzy Bóg.
Gdy się rozejrzę, z łatwością znajdę wokół siebie kogoś, bardziej utalentowanego, elokwentnego, zorganizowanego, kogoś, kto bardziej nadaje się by być światłem dla tych co potrzebują. Z takiej perspektywy, bardzo łatwo mi się zdystansować, upewnić, że dawanie dobra światu to zadanie tych ‘lepszych’. Będąc grzesznikiem zawsze dostrzegę w sobie skazę, będę odczuwać słabość. Taki jestem. Ale takiego właśnie Bóg mnie przyjmuje, doświadcza swoją Miłością, i posyła.
Być przyjętym i być posłanym, dwie rzeczywistości, które dopełniają się w naszym życiu. Bez przyjęcia prawdy o Bożej Miłości, takiej indywidualnej, nie ma dojrzałej gotowości do bycia posłanym. To bardzo budujące, że mamy w sobie naturalną potrzebę dzielenia się radością. Gdy spotyka mnie coś dobrego, szukam ludzi, którym mogę o tym opowiedzieć. Podobnie z Bożą Miłością. Gdy doświadczę w sercu relacji z Bogiem, spotkania z Miłością która nie odrzuca, nie oczekuje niczego w zamian, oczyszcza, leczy rany, uwalnia, chcę o niej opowiadać. Chcę tak żyć, by przybliżać innych do tego spotkania. Chcę odpowiedzieć miłością. Nie potrzebuję do tego retorycznego warsztatu, okrągłych słów, wewnętrznego przekonania o doskonałości. Mogę być jakim jestem, trochę niegramotny, nieprzygotowany. Mogę być jak święty Paweł idący do Koryntian w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem / 1 Kor 2, 3/ i tak jak On świadczyć o Bożej Miłości i mocy.
Wczorajsza Liturgia Słowa przychodzi z podpowiedzią, od czego zacząć. Pokazuje sytuacje, które są w zasięgu naszego działania.
„Dziel swój chleb z głodnym, do domu wprowadź biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwracaj się od współziomków. (…) Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem”.
/Iz 58, 7-10/
Bóg zaprasza Cię, byś u siebie usunął jarzmo. Oddał to wszystko, co Cię krępuje, co martwi, to wszystko, czego się kurczowo w życiu trzymasz, a co napełnia Cię niepokojem. Oddać – nie zawsze oznacza całkowicie zrezygnować z tego, co dla nas ważne. Oddać – to w każdej tej sytuacji zapraszać Boga w prostej modlitwie, przez zaufanie wsłuchać się w Jego głos.
Doświadczyłem Miłości. Oddałem jarzmo. Oto jestem. – oto moja gotowość do bycia posłanym. Zaczynając każdy dzień od spotkania ze Słowem, mogę usłyszeć dokąd iść, dzięki Miłości, która nie pozwala mi stać w miejscu.